Co jest Ci bliższe DOBRO czy ZŁO?
Z czym jesteś bardziej związany z PIEKŁEM czy NIEBEM?
Z licznego grona uczestników warsztatu „Mój Bóg Moi Bogowie Rodowi i Osobiści” aż 80% stanęło przy Piekle, a we wcześniejszej pracy podobnie 80% grupy było w ruchu do tzw. Złego. Taki wybór wielu zaskoczył. Pracowaliśmy z piekłem i niebem rozumianym w kategorii Kościoła (z nadania religijnego).
Jeśli masz w tej chwili warunki do pracy to możesz sprawdzić jak to jest u Ciebie. Weź dwie karteczki do notatek. Na jednej napisz „piekło Rodowe i Osobiste z nadania religijnego” a na drugiej „Niebo Rodowe i Osobiste z nadania religijnego”. Teraz przetasuj karteczki tak, żebyś nie wiedział, która jest która. Do reprezentacji użyj dwóch krzeseł. Ustaw je w jednej linii, ale w pewnej odległości od siebie. Oznacz reprezentantów: na każdym krześle połóż jedną karteczkę tak byś nie widział co jest na niej napisane. A teraz stań naprzeciwko obu reprezentantów. Daj sobie chwilę, rejestruj swobodnie co się dzieje w ciele i emocjach. Do którego reprezentanta jest Ci bliżej? Podejdź do niego. Kieruj się impulsem. Wybrałeś? Odczytaj karteczkę.
Z czym jesteś bardziej związany?
Z licznego grona uczestników warsztatu „Mój Bóg Moi Bogowie Rodowi i Osobiści” aż 80% stanęło przy Piekle, a we wcześniejszej pracy podobnie 80% grupy było w ruchu do tzw. Złego. Taki wybór wielu zaskoczył. Pracowaliśmy z piekłem i niebem rozumianym w kategorii Kościoła (z nadania religijnego). Nikt na sali nie wiedział czym lub kim byli reprezentanci. To co świadomie myślimy na temat dobra i zła traci na znaczeniu wobec tego, czym faktycznie kierujemy się w swoim działaniu i przy podejmowaniu decyzji. Już samym mówieniem o Niebie tworzymy Piekło.
Piekło i Zło przyciągają nas z kilku powodów:
Po pierwsze:
Kiedy mówimy, że „nie chcemy iść do piekła”, „ nie chcemy żyć w takim piekle”, "nie chcemy być złym człowiekiem” to zaczynamy wykluczać PIEKŁO i ZŁO, ze wszystkim z czym ono się dla nas wiąże. Choć jest ono pojęciem abstrakcyjnym, przestrzenią naszych i Rodowych wyobrażeń, to jednak zasilane energią wielu osób już w nas faktycznie istnieje. I w tym osobistym piekle będą znajdować się wykluczone jakości, cechy, przeżycia a nawet i niechciane „brudne” części ciała. Piekło i to co określamy w sobie jako „złe” stanowi integralną część nas samych. Część, którą nieświadomie zasilamy a świadomie odrzucamy. Nie ma szans na wyzbycie się części siebie. Dlatego to odrzucane i wykluczane piekło i zło będzie nas pociągać. Dla równowagi.
Po drugie:
W Piekle najczęściej ludzie lokują to co lubią, na co mają ochotę i czego pragną ale mają to zakazane, oraz to co jest według nich grzechem. Pod groźbą potępienia, kary boskiej czy innego sądu ostatecznego, który odbierze zbawienie i Niebo. A etykietą grzechu opatrzono seks, pożądanie, namiętność, różne przyjemności, lekkość i radość życia, biesiadowanie, zabawę, alkohol, papierosy, taniec. Sam przejrzyj swoje piekło: co tam jeszcze znajdziesz? Kieruj się tym, czego Ci nie wypada, uczuciem „chciałbym ale się boję”, „tak nie wolno (ale gdyby było wolno…)” i tym czego nie robisz ze względu na lęk przed karą (np. wyrzucą mnie za to z pracy albo zamkną w więzieniu).
To tu znajdziesz wszystkie te jakości wypierane i wykluczane z powodów religii, kultury, przekonań i systemów wartości rodzinnych. Tutaj masz też swoje zasoby, więc na pewnym poziomie to piekło masz w sobie.
Po trzecie:
Potępieni mieszkają w piekle. A Potępieni to nasi przodkowie, wykluczeni przez rodzinny system wartości i wszystkich Rodowych „sprawiedliwych”.
Sam jesteś takim „sprawiedliwym”. Być może potępiasz swoich byłych, bezdomnych w autobusie, tupeciarzy. Być może potępiasz polityków, aferzystów, rasistów, przestępców – wiele w Internecie i telewizji znajdziesz informacji, które Cię zbulwersują i zapłoniesz chęcią zaprowadzenia „sprawiedliwości i porządku”.
Wydaje się to na pozór dobrą reakcją, ale w naszych Rodach potępiano nie tylko seryjnych morderców i krwawych najeźdźców. Potępieni to również kobiety pełne swojej kobiecości i seksapilu, które budziły pożądanie i zazdrość. To Dzieci zmarłe bez chrztu. To Mężczyźni wyłamujący się ze schematów społecznie akceptowalnych tzw. czarne owce, dusze artystyczne. Wreszcie wszyscy Ci używający życia za życia.
W potępianiu stawiamy się wyżej od innych, nie mamy szacunku do ich Losu, nie widzimy czemu to służy. Wykluczamy. A ci członkowie Rodu, których chcemy potępić tworzą też nas. Nasze ciało, nasze aspekty pozaficzyne. Paradoksem jest to, że każdy potrzebuje być ukochany. I może być tak, że właśnie Ty masz serce do tego najstraszniejszego człowieka w swoim Rodzie. A może poprzez potępianie nieświadomie ale konsekwentnie powtarzasz jego los, przeżywasz jego emocje, wchodzisz w jego energię? A może robi to Twoje dziecko?
Tu znów działa odrzucenie: wraz z potępianiem – również seryjnych morderców i krwawych najeźdźców – potępiamy część siebie, swojego potencjału, możliwości i bogactwa, które mamy wypracowane przez tych ludzi. A póki odmawia się miejsca członkom Rodu w Rodzie ktoś kolejny będzie do piekła i potępionych ciągnął.
„Potępieni w piekle poczuli się zbawieni”
W jednej z prac to właśnie w piekle Potępieni - wykluczeni znaleźli swoje bezpieczne miejsce, i o dziwo, było to miejsce pełne życia, w przeciwieństwie do chłodnego Rodowego nieba. Poza piekłem w Rodzie był bezruch, mordercza powaga, ogromny ciężar. I nielojalność wobec swoich, którzy odstawali od systemu przekonań. To zaskakujące dla świadomości spojrzenie.
Bóg nie będzie nas wyręczał
„Wykraczając poza dobro i zło, nie tracimy nic, bez czego nie moglibyśmy się spokojnie obejść. Tradycyjny schemat dobro versus zło nie okazał się bowiem dotąd w najmniejszym stopniu pomocny w walce o bardziej humanitarne społeczeństwo. Wręcz przeciwnie! Za maską moralności zawsze ukrywał się ślepy odruch zemsty. To właśnie przypisywanie „obcym”, „odszczepieńcom”, czy „przeciwnikom” stygmatu zła wyzwalało eskalację przemocy, której krwawy ślad znaczy historię ludzkości.”
Michael Shmidt-Salomon, „Poza dobrem i złem”
Te krwawe ślady widać było również w pracach podczas warsztatu „Mój Bóg Moi Bogowie”, wcześniej „Seks i Kościół”. Ale nawet warsztat „Macierzyństwo” czy „Ja Kobieta” i to z czym w swojej kobiecości, seksualności i macierzyństwie borykały się uczestniczki warsztatów, w bardzo wielu przypadkach było skutkiem stosowania w Rodzie doktryn kościelnych i religijnych.
A jakie to są skutki?
Relacje kobiet i mężczyzn przypominające bardziej pole walki niż związek
trudności w poznaniu partnera,
obciążenie małżeństwa obowiązkiem i odebranie mu radości bycia razem, bezpłodność będąca karą za związek poza małżeński,
niszczenie i wystawianie obcym własnego dziecka
- to tylko niektóre ze efektów jakich doświadczamy dzisiaj.
Idea „dobra – zła” jest podstawą, na której tworzymy Boga Osobistego i Rodowego. Ilu ludzi tyle pomysłów na piekło i niebo i samego boga. Ilu kapłanów tyle kościołów, religii i obrządków. Nosimy w sobie wyobrażenia i opowieści na temat boga wielu ludzi, wielu kapłanów (szamanów, ojców kościoła, i innych ojców duchowych). Ich prawa, przykazania, prawo i doktryny. Niesiemy w sobie jakość wielu Bogów i te jakości są obecne w naszym Bogu Rodowym. Będzie tu Bóg naszych przodków z czasów chrześcijańskich, przedchrześcijańskich, z różnych kultur i z różnych czasów. To widać było po różnorodności Bogów Osobistych w pracach warsztatowych. A każdy Bóg - jakim by nie był: nasz Osobisty czy nazwany w historii jako Ra, Atum, Zeus, Perun, Odyn, Mitra, Jahwe to nie to samo co Boskie, rozumiane przeze mnie jako Praprzyczyna, Źródło Istnienia i Życia wszystkiego - również naszych bogów.
Bóg Osobisty najczęściej jest dla nas takim Bogiem jakim go sobie wyobrażamy – może nas rzucać na kolana, uwodzić, oczekiwać od nas ubóstwiania i składania darów, karcić. Ale potrafi też życzliwie wesprzeć w odnajdywaniu siebie, w swoim człowieczeństwie.
Ale jeśli liczysz na cud i załatwienie sprawy przez Boga za Ciebie - to srogo się zawiedziesz.
Są przeżycia i sytuacje, w których jesteśmy sami, np. kiedy chcemy wyjść z osobistego zniewolenia religijnego i żyć pełną piersią. Jeśli faktycznie chcemy zmiany w życiu i zależy nam na rozwiązaniu problemu, to znajdziemy w sobie gotowość i determinację do przejścia samego siebie tzn. wyjścia poza swój dotychczasowy schemat myślenia czy nawyk reagowania. W przeciwnym razie oglądając się na innych ludzi i Siły Wyższe nie tylko nic się dla nas nie zmieni ale jest szansa że będzie trudniej, tak trudno, że - nucąc za Lady Pank: bo nawet Bóg i Bóg Ci nie pomoże :) Bóg Osobisty może być nam życzliwy w swojej energii, ale niczego za nas nie zrobi i nie przeżyje.
Uważaj o co się modlisz, bo nie wiesz co przyciągniesz
To co ożywia obiekt kultu i uruchamia moc to modlitwa i ofiara. Jak się modlisz, a właściwie: o co się modlisz? Modlitwą są wyuczone pacierze, ale też nasze chciejstwa np.: „niech moja firma lepiej prosperuje, proszę!”, nasze myśli, słowa, martwienie się o kogoś. Warto przyjrzeć się swoim modlitwom. Modlitwy osobiste i modlitwy rodziców niosą w sobie też energię ruchu w jakim jest nasz Ród.
W jednej z prac mogliśmy zobaczyć jak działają modlitwy wyuczone, niejako odmawiane powszechnie w domu i w kościele. Te modlitwy zatrzymują nas, ograniczają ruch. To oznacza życie w zgodzie z „ustalonym” przez instytucję kościelną porządkiem a przyjętą w Rodzie jako obowiązującą: każdy stoi, nie rusza się i niczego nie zmienia. Jest tak, jak powiedziano. Czyli praktykujemy doktryny kościelne. To wydaje się dobrą postawą, bo przecież lubimy te swoje strefy komfortu, ale problem w tym, że w bezruchu zamiera życie. W życiu jest ruch, zmiana, nieprzewidywalność, w bezruchu - śmierć. Wyjście w sobie poza schemat ulegania jakimkolwiek systemom, pójście za głosem serca i porywem duszy daje większą przestrzeń życiową, swobodny oddech, szersze perspektywy działania i to w zgodzie z sobą. Ale o tym dowie się ten, który odważy się ten jeden krok ku swojemu zrobić – czasami czując w duszy, że krok ten jest stawiany wbrew Rodowemu systemowi przekonań, oczekiwań i żądań.
W modlitwach można się zatracić, zagubić się, oszaleć. Niszczyć – partnera, dziecko, wnuka a wszystko to w imię Boga. Potem można nawet nie zauważyć, że w tym co robimy nie ma już naszego Boga. Tak było w wojnach krzyżowych, gdzie rycerze boga mordowali tzw. innowierców. Tak było w paleniu na stosie „za magię” kobiet, które nie miały z magią nic wspólnego. Takich historii i wiele innych historii Rodowych popełnionych w imię Boga. a którym Bóg Rodowy przyglądał się z boku. Zatem komu służyli Ci ludzie? Jakiemu bogu i jakiej instytucji?
W pracy to szaleństwo wyrażało się w modlitwach matki. Trudna matka, niszcząca swoje dziecko, męża. Jej szaleństwo w modleniu się przerażało nawet same modlitwy. Taka siła i moc, która powstała z rozpaczy i niespełnienia wielu kobiet pozostawionych samym sobie przez mężczyzn. Mężczyźni wypływali w morze i już nie wracali. Przeżycia się zbierały, a skumulowane wyrażały się poprzez zdarzenia w Rodzie popełniane w imię Boga – bez Boga. Uznanie tych kobiet i ich przeżyć oraz historii Rodu uspakajało szaleństwo, matka mogła powoli znów widzieć dziecko i partnera.
Można modlitwą ściągnąć siłę tak przytłaczającą wszystko co ludzkie, że wszystko staje w przerażeniu i obciążeniu. Piekło przestaje się pieklić, Niebo przestanie się niebieścić, zbawienie nie ma siły a na żywych ludzi zaczyna brakować miejsca. Ale jest porządek/ Taki ruch to powolne wymieranie Rodu. W połączeniu radości i figlarności z tym co dotąd było w Rodzie i przez uczestnika warsztatu potępiane jako grzeszne, znajduje się rozwiązanie i możliwość zmiany jakości życia.
A my wciąż składamy ofiary z ludzi
Składanie ofiar z ludzi brzmi barbarzyńsko ale warsztat ujawnił, że w dalszym ciągu w swoim cywilizowanym życiu składamy ofiary z dzieci czy mężczyzn. To co wcześniej działo się na ołtarzach ofiarnych teraz jest obecne w naszych relacjach, przejawia się w wypadkach, zdarzeniach, jakości ludzi z którymi się wiążemy.
Na przykład w jednej z prac składanie ofiar było obecne w przestrzeni między matką a synem. Pojawił się u matki ruch „zabić!” realizowany z zacięciem od dziecięcych lat - ruch posłuszeństwa wobec Rodu: trzeba złożyć ofiarę z syna. Skutek tego ruchu dla mężczyzny: miał on w swoim życiu miał szereg burzliwych związków z niszczącymi partnerkami. Początek tego ruchu składania ofiary z syna związany był z jednym z kultów słońca - co było chlubą Rodową - z ukrytym kultem mordu - gdzie mordowanie połączono z energią seksualną. Ważna była dwoistość kultu i manipulacja rodzicami oddającymi swoje dzieci do świątyni. Koncentrowano uwagę na kulturze, wiedzy, złocie i czystości, które podszyte było ukrytym głęboko sadyzmem dającym spełnienie. Uświadomiony ruch składania syna w ofierze wytraca swoją siłę. Ważne w tej pracy było uznanie dwoistości kultu i ukrytej manipulacji dla zaspokojenia pożądania poprzez mord. Matka mogła zatrzymać się w swojej obsesji obowiązku złożenia ofiary – mogła w końcu widzieć syna jako syna. Z czasem relacje tego mężczyzny z kobietami i jego związki będą się zmieniały.
W innej pracy składanie ofiar było obecne między żoną a mężem, w ich konfliktach i relacji z trudną teściową. Przyczyna: kult ognia i rytuał, który niósł śmierć mężczyźnie. Magia niesiona przez kolejne pokolenia przyniosła wiele ofiar. Kiedy wszystkie emocje zatrzymane w rytuale sprzed lat mogły wybrzmieć do końca, a faktyczne skutki fascynacji ogniem i rytuałem zostały uznane – a skutki te to stworzenie Rodowego piekła parom i niszczenie mężczyzn przez kobiety. Małżonkowie mogli stanąć przy sobie jako para, widząc się wzajemnie.
Również za nasilającym się lękiem kilkuletniego dziecka stało Rodowe poświęcanie swoich, wysyłanie ich na pewną śmierć i cierpienie. Lęk dziecka związany był ze strachem Dziadka i Pradziadka, kiedy byli w
obozie koncentracyjnym.
Strach, który nie mógł znaleźć swojego miejsca. Strach przed własnym Rodem, który we własnej idei uzyskania nagrody wysyłał swoich ludzi na śmierć. Patrząc po przebiegu II wojny światowej ten ruch poświęcania swoich dotyczy wielu żydowskich rodzin...
Współczujący obóz koncentracyjny, wspierający sprawcy i podtrzymujący więźniów przed upadkiem sprawcy ze swoją życzliwością wobec ich trudności mocno zmienił postrzeganie relacji sprawca – ofiara. Poświęcanie się nabrało innego znaczenia.
W tej pracy postawa uznania tego co się stało faktycznie w obozie koncentracyjnym, przyjęcia w sobie sprawców bez osądu a nawet z wdzięcznością dla Ich Losu oraz wewnętrzna zgoda na ruch poświęcania w Rodzie sprawi, że lęki dziecka się wycofają.
Zadziwiające jest to, że nie jesteśmy ani lepsi, ani bardziej humanitarni od naszej „pogańskiej” części Rodu i ludzkości jako takiej. Czasami nawet można było widzieć w pracach połączenie starych kultów z obrządkami katolickimi tą samą przyczyną. Ale to już temat na inny wpis i na inny warsztat.
Będę jeszcze wracać do idei dobra i zła, a w zasadzie do naszych dzisiejszych konsekwencji stosowania tej idei. Skutki jej wielopokoleniowego wpływu odzwierciedlają się w jakości życia i problemach, które w dużej mierze sami tworzymy działając właśnie z tej energii (np. grzech pierworodny).
Lato w tym roku było dla nas czasem intensywnej pracy, a dla uczestników warsztatów czasem intensywnej transformacji. Jak to przy zmianach, które mają dla nas znaczenie: często pojawiał się gniew, opór a czasami bezsilność ale znacznie częściej udawało się uczestnikom przechodzić kolejne etapy zmiany i znajdować dla siebie rozwiązania w przestrzeni swoich związków, pracy, finansów, macierzyństwa. Ta wspólna praca przyniosła bardzo dużo nowych wglądów i informacji z Pola.
I w jednym upewniam się z każdym kolejnym warsztatem czy konsultacją. Warto odzyskiwać siebie, a robimy to za każdym razem, gdy zaczynamy być i żyć ponad podziałem na dobro i zło, ocenianiem i osądzaniem.
Małgorzata IRI Jakubowska
BLOG & USTAWIENIA SYSTEMOWE
refleksje po warsztacie Ustawień Systemowych Rodowych
"Mój Bóg Moi Bogowie Osobiści i Rodowi" 26.08.2017.w Gdyni prowadzący: Adam Muzyka
MADARY AM Adam Muzyka